obawiam się, że na tym etapie eventu rady wszelakie już tylko spowodują frustrację...
az tak bardzo sie nie znam, ale z reguły walet jest rowny waletowi przeciwnika, a jesli wchodzi w gre kolor to tez ma stala wartosc... tu wolf pup moze miec na tym samym poziomie (np. I) inny bonus lub nawet wartosc ataku - bezsens totalny
nie wiem, czy już skończyłeś edukacje wczesnoszkolna ale nalezaloby odswieżyc arytmetyke elementarna
oczywiscie jak dostaniesz mozliwosc jej kupienia
skoro osiagnal zaplanowane cele to chyba rozpracowal dostatecznie. gra dziala wlasciwie wg tego jak zostala zaplanowana - problem w tym ze jest to wada wlasnie na poziomie projektowania
mam wrazenie, ze niektórzy bardzo lubia powiazywac czyjes niezadowolenie z nieumiejetnoscia grania. ja, konczac w zlotej tu jak i na glownym koncie, jestem niezadowolona (co po prostu oznacza ze widze wiecej minusow niz plusow - choc te tez dostrzegam)...
Z reguły walet jest równy waletowi przeciwnika, ale jeśli zagrasz w tysiąca to zobaczysz, że każdy meldunek (Q+K) ma inną wartość zależną od koloru - więc w praktyce jedna osoba może ciągle dostawać lepsze karty, a inna gorsze. Jeśli zagrasz w 3-5-8 kiedykolwiek, to też zobaczysz jak wielką wartość ma losowość rozdanych kart.
Każda gra karciana polega na losowości, dlatego nie rozumiem czemu ktoś miałby i tej gry nie nazywać karcianką. Tutaj po prostu przeciwnik ma ten handicap, że jego karty są odrobinę mocniejsze. Dziwne, że o wysokim handicapie gracza w postaci paska 14HP jakoś nikt nie wspomina - wszyscy widzą tylko to, że rywal ma lepiej, bo może mocniej zaatakować... Zastanawiające, prawda? Poza tym, nawiązując do wypowiedzi kogoś powyżej - karcianka to nie tylko makao, poker, czy blackjack, ale także Hearthstone, Pokemon TCG, Yu-Gi-Oh, czy cokolwiek innego, co zawiera w sobie karty. Kwestia tylko kto wymyśli jakie zasady - IG wymyśliło takie i tyle. A to, że ktoś powie, że gra oparta na kartach nie jest karcianką, cóż...
Tak samo jest z Szachami (chińskie Szogi) czy Warcabami (kanadyjka rozgrywana na planszy 12x12) - obie gry mają swoje odmiany, ale jeśli główny zarys gry zostaje utrzymany (w tym przypadku jest nim pole do gry), to nikt się nie wykłóca, że to nie są warcaby/szachy - bo główny zarys rozgrywki pozostaje ten sam. Tyle o kwestii nazewnictwa, losowości, i tak dalej...
Co do zarzutu nt. matematyki elementarnej... Ewidentnie nie zrozumiałaś/eś co miałem na myśli - być może dlatego, że uznałem, że nie muszę tego tłumaczyć. Bodajże cztery pierwsze rundy schodzą w taki sposób, że przechodzisz je bez żadnego problemu i nawet się nie przejmujesz paskiem zdrowia (o ile nie podkładasz się złymi kartami) - wiesz, że stracisz coś z zakresu 8-10HP i nawet nie bardzo ma znaczenie, ile dokładnie będzie to punktów. Potem wybierasz już karty specjalne - jedno z dwójki
Vile Renewal i
Frenzy wpadają BARDZO CZĘSTO, co pozwala za ich pomocą przejść dwie tury bez straty HP. Jeden z
Vile Renewal (+2/-3) kasuje przeciwnika bodajże z 5 tury (ma on zawsze 3HP), a potem inny
Vile (+4/-5) kasuje z tury bodajże siódmej , bądź szóstej (tam, gdzie przeciwnik ma 5HP) - więc nie dość, że dwóch rywali kasujesz bez straty własnego HP, to jeszcze się healujesz przy okazji - i już masz sześć tur z głowy, zostaje 5 i w większości przypadków dwie karty specjalne na inne rundy. Jeśli nie dostajesz
Vile, to możesz wybrać kartę
Heal, wyjdzie prawie to samo. Oczywiście przy pomocy
Frenzy się nie wyleczysz, ale ubijasz tym przeciwnika nie tracąc dalszych HP. Z pozostałych 5 rund do zagrania masz tak, że dwie ostatnie masz na bonusie i prawdopodobnie gdzieś zachowane dwie karty specjalne - przydają się one też w rundzie bodajże 8, czy 9, gdzie bonusu nigdy nie dostaniesz, a rywal uderza już dość mocno - dlatego kluczowe jest, żeby to właśnie tam pomóc sobie specjalną kartą i nie dać przeciwnikowi zaatakować dwukrotnie. Z tych pięciu do zagrania zostaną zatem dwie-trzy, gdzie nie bardzo możesz pomóc sobie jakąś specjalną, z czego dwie ostatnie masz i tak na bonusie. I właśnie o tych trzech wspominałem - przy rozsądnym planowaniu leczenia za zęby, nie stracisz zbyt wiele zębów, bo ograniczysz rywalowi ilość sytuacji, kiedy zaatakuje. Lepiej oczywiście ograniczać mocne ataki, że o bonusowych nie wspomnę - tych się unika jak ognia. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że 11 rundy nie trzeba już przetrwać - z reguły zatem wystarczy mieć na nią 7HP (rywal ma atak 4-6, a my mamy karty do pokonania go na dwa razy), a w wielu przypadkach 2HP + Frenzy. Wtedy tracisz jeden punkt na użycie Frenzy i drugi atak kończy walkę. Nie polecam ryzykować Frenzy na 1HP w 11. rundzie
To tak w ogólnym skrócie - mogły mi się gdzieś pomieszać rundy i wiem, że nie zawsze wpada Vile, czy Frenzy, ale ogólny zamysł jest taki, że w większości przypadków otrzymane obrażenia mają marginalne znaczenie, a jeśli już mają, to w dwóch, może trzech rundach, gdzie nie bardzo możemy sobie czymś pomóc - to te rundy "na czysto", o których mówiłem.
Czy ktoś jeszcze chce powiedzieć, że rywal ma przewagę...?
Co do wady na poziomie projektowania - taki właśnie był projekt. Karta przeciwnika mogła mieć stały DMG w postaci 3HP - ale jakoś nikt nie chwali twórców, że jednak widełki są i dali nam szansę oberwać za 1 albo za 2. Dlaczego tak jest? Ano dlatego, że łatwiej nam zobaczyć to, co nie jest nam na rękę. Wydaje nam się, że coś nam się należy, więc kiedy tego nie dostajemy, podnosimy szum - taka już natura rozszczeniowego człowieka, któremu wydaje się, że jak coś jest, to on to musi dostać. A tymczasem ja niejednokrotnie atakowałem przy pełnej mocy, gdy rywal atakował za minimalną. I to w sytuacji, gdzie miałem kartę 4-6 i 6/6HP u przeciwnika. Dla Ciebie to jest wada, dla twórcy gry zamierzony cel. Ale nawet z tą "wadą" jesteś w stanie spokojnie ciułać punkty, nagrody i odebrać najpierw budynek główny, a potem jeszcze złotą karawanę, o której wspomniały inne osoby. Czy to świadczy o tym, że jest źle? Gdyby było źle, większość miałaby z tym problem. A skoro ostatnio modne stało się mówienie, że założenia zostały zrealizowane... to co jest niby nie tak? Skoro jest tak źle, to dlaczego jest tak dobrze? Znacie odpowiedź na to pytanie - nie jest tak źle. Większość projektu to zamierzone i skalkulowane działanie, w którym wszystko trzyma się kupy. Prawie 15000 zębów z eventu do wydania spokojnie pozwala na to, żeby z zadaniami dziennymi wyciągnąć nawet i 5000-5500 punktów do paska nagród.
Równie dobrze mogę Was zapytać, po co tam jest pasek nagród do 16500 punktów - wada na poziomie projektowania? No nie, zamierzona zagrywka ze strony twórców gry. Tak samo jak to, co widzimy na kartach - proste.
Jak wyżej pisał grzechu atak zależy od rng, nie chcesz to mi nie wierz, u mnie rng jest po prostu tragicznie, wiele razy pokonywałem bosów, wiele razy atakując wampirami kartę zombie bonusu od tak nie było i leciał najniższy atak. Podkreślam nie chcesz nie wierz, wiara nie ma tu nic do rzeczy, bo faktów nie zmienisz.
A co do tego: nie odwracaj kota ogonem, bo co innego powiedziałeś wtedy, a do czego innego odnosisz się teraz. Wyraźnie napisałeś, że za kartę 2-5 i BONUS zadałeś 2 punkty obrażeń - a to jest zwyczajnie w świecie niemożliwe. Jeśli masz kartę 2-5 z BONUSEM, to zadasz 2 + BONUS, nigdy nie zadasz 2. A dokładnie to napisałeś za pierwszym razem i do tego się odniosłem - nie do tego, że "leci najniższy atak na karcie".