Koniec tych słownych przepychanek!
Trzeba myśleć czy pomysł mapy ma tu sens czy nie. Na pewno mapa nie będzie miała takiego sensu jak w Plemionach (czy innych grach), ale w sumie jest logiczne, że każdy kontynent z 80-cioma graczami może w jakiś sposób sąsiadować z innymi kontynentami - przecież już jest łączenie sąsiedztw no i gildie.
Dlatego przeczytajcie co ja pomyślałem:
- mapa miałaby znaczenie bardziej wizualne, pomocnicze, niż mające znaczenie strategiczne, handlowe czy produkcyjne.
- żeby zachować klimat gry i już istniejący układ na mapie prowincji, należałoby nie dzielić mapy na pola, ale na kontynenty (coś jak prowincje, ale o zbliżonych kształtach).
- mamy łączenie sąsiedztw, dlatego też można zrobić tak, żeby najsilniejszy kontynent był w środku mapy a wokół niego kontynenty coraz słabsze, da to taki efekt, że aktywni gracze będą na kontynencie, który znajdzie się w centrum mapy i to będzie miejsce dla aktywnych. Im dalej od centrum mapy, tym więcej kontynentów z mało aktywnymi graczami, którzy w tych rejonach znajdą dla siebie w miarę spokojne miejsce.
- do czego by się miało to z powyższego pkt? A no do tego, że jak będzie można atakować graczy z innych kontynentów, ale im dalej tym dłużej wojsko by szło. Dlatego też w centrum mapy byłby ciągły ruch i walki, a na obrzeżach mniej ataków i względny spokój. Mapa przydałaby się tu do tego, żeby mieć wzrokowe porównanie, który z graczy jak daleko jest. Odległość mogłaby mieć też znaczenie dla handlu między kontynentami, np członkowie tej samej gildii położeni na różnych kontynentach będą mieli o wiele krótszy czas transferu niż gracze z różnych gildii.
Inny pomysł:
- mapa "łączy" członków gildii i wyświetla ich na jakimś jednym terenie.
- wyświetlanie gildii na mapie jest na takiej samej zasadzie jak wyżej: im silniejsi tym bliżej centrum, im słabsi, tym dalej od centrum.
- w menu armii trzecia zakładka dająca możliwość oddelegowania max 8 jednostek (już się tego trzymajmy
) do armii gildii.
- założyciel gildii tą armią może atakować armie innych gildii
- po udanym ataku:
--- plądrowanie zaopatrzenia lub złota: 10% zasobów dostępnych w całej pokonanej gildii
--- towarów plądrować nie będziemy, byłoby to zbyt skomplikowane, ale jeśli by się udało to czemu nie?
--- porwanie ludzi: zgarniamy max 10% populacji
i starczy
- założyciel gildii po dokonaniu wyboru może rozdzielić zebrane środki:
--- albo po równo dla każdego
--- albo proporcjonalnie do tego, jaki był wkład wojska
--- albo wspiera jednego członka gildii 50% zysku a resztę dzieli na pozostałych po równo.
Co ze zdobytymi ludźmi? Pokonanym miastom odejmuje się 10% ludzi, ale dziennie co godzinę 1% się odnawia. Zwycięzcy mają niewolników, których sprzedadzą na rynku za towary (nowa opcja dla rynku).
Zauważyć tu można pewną zaletę: najbardziej będzie się opłacać mniejszym atakować większych, bo np dwie gildie o takiej samej ilości członków:
gildia A: 1.000.000 ludności, do zdobycia 100.000
gildia B: 100.000 ludności, do zdobycia 10.000
Jeśli zwycięży gildia A, będzie miała do podziału tylko 10.000 ludności, czyli tyle co nic. Jeśli zwycięży gildia B... no to sami widzicie
Fakt faktem, że mniejszej gildii ciężej będzie wygrać, większa mniejszych nie będzie chciała ruszyć z powodu małych zysków. Ponadto mniejsza w pkt gildia nie zawsze będzie miała również słabsze wojsko