Opowieść o mieście Anatharis

  • Rozpoczynający wątek DeletedUser20995
  • Data rozpoczęcia

Czy moja twórczość Ci się podoba?

  • Tak, pisz dalej

    Głosy: 8 100,0%
  • Nie, daj sobie z tym spokój

    Głosy: 0 0,0%

  • W sumie głosujących
    8

DeletedUser20995

Guest
Cześć Wam! Jestem nową graczką FoE a na forum całkowitą świeżynką, ale zobaczyłam dział, który bardzo przypadł mi do gustu, bo na co dzień dużo piszę i śpiewam, tak więc... Zostawiam tu coś swojego, co stworzyłam dzisiaj :) Jest to w zasadzie rozwinięcie opisu mojego profilu w grze na Greifental, bo tam natknęłam się niestety na ograniczoną ilość znaków.
Zachęcam do przeczytania tej krótkiej, rymowanej opowiastki. Jeśli Wam się spodoba, chętnie napiszę ciąg dalszy, bądź coś nowego. Mile widziane podrzucanie pomysłów do opisania przeze mnie (oczywiście związanych z grą). Chętnie przyjmę też Wasze rymowanki. Bądźmy dla siebie wzajemną inspiracją! ;)

Miasto Anatharis


Anataris - jak głosi legenda, niegdyś teatrem była ta wioska, tak opisuje niejedna gawęda.
Z czasem jednak... Ziemie podbite zostały i w ręce Elyssiabeth Muzykalnej się dostały.
Nie bez powodu wybrała owe tereny. Zyskiwała na nich bowiem przypływ weny.
Sztuki wystawiała, wiersze pisała, a i nawet na instrumentach grała.
Śpiewem swym rany wojenne goić potrafiła, bo taka to moc w jej głosie była.
Mieszkańcy miasteczka to uwielbiali i do jego rozwoju, nieustannie swe siły wkładali.
Harmonia, ład i porządek tu obecnie panuje. Każdy ma dobrze, nikt się nie buntuje.
Pracownicy miasta wcale nie próżnują, codziennie tą samą drogą do pracy podróżują.
Ostatnie poty w odlewniach wyciskają, o dostęp żelaza i miedzi dbają.
W tartakach piły chodzą żwawo, trociny się sypią na lewo i prawo.
Poddać nie waży się jednak nikt, bo miasto trzeba rozbudować w mig.
Dalej słychać, jak ebenista dzielnie pracuje...
Materiały najwyższej jakości wykorzystuje.
Artystą zwie się prawdziwym, bo meble jego, z hebanu są godne podziwu!
A jak ktoś ma już dość prac ciężkich słuchać, niechaj do pszczelarza drzwi zastuka.
Żółte, w czarne paski pszczoły, tak małe, lecz pracowite niczym prawdziwe woły.
To dzięki nim wszystko słodkością ocieka i miód wyborny w słojach na każdego czeka.
A do sąsiedztwa prośba niewielka, aby o rozlewie krwi zapomnieć, miast tego o sojusz się upomnieć.
Za dłoń która wesprze, dłoń moja ją uściśnie,
Za pomoc w budowie pereł i Tobie cegiełkę wcisnę.
A jeśli... Strudzonym jesteś wędrowcem i gościny szukasz...
Wystarczy, że do mej tawerny zapukasz.
Alkoholi rozmaitych skosztować tam możesz, wystarczy, że srebrnikiem choć małym wspomożesz.
Strawa znakomita też Cię nie ominie, bo jak jeść to najlepiej w gościnie!
Jeśli jednak chcesz bardziej odpocząć, do łaźni zawitaj, tam ciało swe wymoczysz.
Miasto moje z serdeczności słynie i właśnie tam, trud dnia z Ciebie spłynie.
A czy opowieści tej koniec nastał właśnie?
Powiem, że nie... Jeśli lubisz czytać wierszowane baśnie.
Nad studnią życzeń moją się zatrzymaj, szepnij jej słowo, to i opowiastka pojawi się tu nowa.
 
Do góry