DeletedUser12032
Guest
Czcigodni
Budzę się ostatnio pięknego majowego dnia, słonko świeci, ptaszęta trele wygrywają - prysznic, śniadanko, mycie zębów, "wykopsanie potomka" do szkoły ... i do autka - w końcu "jak się lubi - co się robi... to i na chleb ze smalce się z przyjemnością zarobi"… ale nie o jedzeniu ani pracy jest ta historyja…
Wsiadam w swój Bolid Młodzieży Wiejskiej, radyjo załączam i jak grom z jasnego nieba „dziś matura, maturzyści przystępują do swojego egzaminu z języka polskiego” …itp.
Jako, żem dusza nie człowiek – tom znak krzyża uczynił (skrzynia biegów automatic) - Zdrowaśkę odmówiłem, dusze maturzystów poleciłem Stwórcy … i nawet nie wiem jak dotarłem do pracy. Praca jaka jest - każdy widzi chciałoby się powiedzieć – parafrazując znane „Koń jaki jest, każdy widzi” Chmielowskiego – i nawet nie wiem jak w pocie czoła i opierniczaniu moich ludków upłynął mi poranek i dzień pierwszy.
Wieczorem – kancelarię zamknąwszy i w powóz zasiadłszy – radio me zacne załączyłem – „coby” o wszetecznościach dnia codziennego - co to na świecie i w kraju naszym się ulęgły za dnia informacyje zacne otrzymać. Jakoś tak się złożyło, iż trafiłem na prezentację tematów maturalnych … wersja matury „rozszerzona” (potem nastąpił ciąg informacji związanej z tematami, zakresem itp.)… słucham, słucham i mało nie zaliczyłem barierki...
Zatrzymawszy powóz wyszedłem, „coby” świeżego powietrza łyknąć, ponieważ pomyślałem sobie „stary jesteś, przepracowany, to co usłyszałeś to na pewno z przemęczenia… Odetchnij, wrócisz do domu – ogarniesz co do ogarnięcia i spokojnie wieczorem w domu w Internecie przy kawie sobie poczytasz o szczegółach - ponieważ to co słyszałeś - to na pewno jedynie Ci się zdawało”.
Posłuchawszy głosu rozsądku (a zdarza mi się to czasami ) wróciłem do domu i uczyniłem jak ów głos radził…
Wieczorem z kawą zasiadłem (tak kole 20-tej) – kawa w lewej łapie …prawa ręka smyra myszką po podkładce - przeglądam informacje o maturze z polskiego A.D. 2014 – i się zaczęło… jak się ocknąłem z letargu związanego z wyczytanymi informacjami - to może jeszcze kur dnia nie głosił pianiem swym … ale generalnie bliżej dnia było niż nocy … a kawa w połowie dopita i zimna (rano się dowiedziałem, że familia próbowała w nocy mi uświadomić - iż czas na sen a nie udawanie zombie ze szczęką opuszczoną na poziom klawiatury).
Na obecna chwilę - powoli dochodzę do siebie – nawet kolory zaczynam rozpoznawać a i nerwica zaczyna ustępować powoli. Jak ustąpi całkiem, to zamierzam bez specjalnej złośliwości nawiązać nić kontaktu z tzw. Ministerstwem (po tegorocznej maturze jak dla mnie NIE)Edukacji Narodowej i zasięgnąć informacji - jakież to światłe umysły tak a nie inaczej skonstruowały obie wersje matury – czytaj standardową i „rozszerzoną” (wybaczcie Czcigodni ale nie godzi się tego inaczej niż „…” pisać)…
Nie to, żebym cofając się w latach chciał się rozwodzić nad różnicami w skali trudności matury z j. polskiego – kiedyś a obecnie, nie to abym chciał porównywać zaangażowanie zapaleńców nauczycieli do nauczycieli „obiboków” z tego przedmiotu (wiem, wiem – to akurat było – jest … i niestety będzie).
Pytanie i temat do dyskusji brzmi: Czy osoby przygotowujące tematy do tego egzaminu w tym roku (obydwa zakresy) zrobiły to z premedytacją, aby poziom ocen sięgnął niebios (tym samym wydaje mi się traktując uczniów jak … no może napiszę tak „nie przeceniając ich”), czy też poziom edukacji stoi na tak niskim poziomie, że poziom tegorocznego stopnia „trudności” (bez „…” – tego się nie da napisać) matury był taki a nie inny ?
A może po prostu zadziałało „losowanie” tematów do matury przez przygotowujących pytania (czytaj: regulujących poziom) ? A może wszystko razem ? Lub macie jakieś swoje spostrzeżenia ?
Wyprowadźcie mnie z błędu o Czcigodni, wskażcie swoje przemyślenia – lub po prostu podyskutujmy
Budzę się ostatnio pięknego majowego dnia, słonko świeci, ptaszęta trele wygrywają - prysznic, śniadanko, mycie zębów, "wykopsanie potomka" do szkoły ... i do autka - w końcu "jak się lubi - co się robi... to i na chleb ze smalce się z przyjemnością zarobi"… ale nie o jedzeniu ani pracy jest ta historyja…
Wsiadam w swój Bolid Młodzieży Wiejskiej, radyjo załączam i jak grom z jasnego nieba „dziś matura, maturzyści przystępują do swojego egzaminu z języka polskiego” …itp.
Jako, żem dusza nie człowiek – tom znak krzyża uczynił (skrzynia biegów automatic) - Zdrowaśkę odmówiłem, dusze maturzystów poleciłem Stwórcy … i nawet nie wiem jak dotarłem do pracy. Praca jaka jest - każdy widzi chciałoby się powiedzieć – parafrazując znane „Koń jaki jest, każdy widzi” Chmielowskiego – i nawet nie wiem jak w pocie czoła i opierniczaniu moich ludków upłynął mi poranek i dzień pierwszy.
Wieczorem – kancelarię zamknąwszy i w powóz zasiadłszy – radio me zacne załączyłem – „coby” o wszetecznościach dnia codziennego - co to na świecie i w kraju naszym się ulęgły za dnia informacyje zacne otrzymać. Jakoś tak się złożyło, iż trafiłem na prezentację tematów maturalnych … wersja matury „rozszerzona” (potem nastąpił ciąg informacji związanej z tematami, zakresem itp.)… słucham, słucham i mało nie zaliczyłem barierki...
Zatrzymawszy powóz wyszedłem, „coby” świeżego powietrza łyknąć, ponieważ pomyślałem sobie „stary jesteś, przepracowany, to co usłyszałeś to na pewno z przemęczenia… Odetchnij, wrócisz do domu – ogarniesz co do ogarnięcia i spokojnie wieczorem w domu w Internecie przy kawie sobie poczytasz o szczegółach - ponieważ to co słyszałeś - to na pewno jedynie Ci się zdawało”.
Posłuchawszy głosu rozsądku (a zdarza mi się to czasami ) wróciłem do domu i uczyniłem jak ów głos radził…
Wieczorem z kawą zasiadłem (tak kole 20-tej) – kawa w lewej łapie …prawa ręka smyra myszką po podkładce - przeglądam informacje o maturze z polskiego A.D. 2014 – i się zaczęło… jak się ocknąłem z letargu związanego z wyczytanymi informacjami - to może jeszcze kur dnia nie głosił pianiem swym … ale generalnie bliżej dnia było niż nocy … a kawa w połowie dopita i zimna (rano się dowiedziałem, że familia próbowała w nocy mi uświadomić - iż czas na sen a nie udawanie zombie ze szczęką opuszczoną na poziom klawiatury).
Na obecna chwilę - powoli dochodzę do siebie – nawet kolory zaczynam rozpoznawać a i nerwica zaczyna ustępować powoli. Jak ustąpi całkiem, to zamierzam bez specjalnej złośliwości nawiązać nić kontaktu z tzw. Ministerstwem (po tegorocznej maturze jak dla mnie NIE)Edukacji Narodowej i zasięgnąć informacji - jakież to światłe umysły tak a nie inaczej skonstruowały obie wersje matury – czytaj standardową i „rozszerzoną” (wybaczcie Czcigodni ale nie godzi się tego inaczej niż „…” pisać)…
Nie to, żebym cofając się w latach chciał się rozwodzić nad różnicami w skali trudności matury z j. polskiego – kiedyś a obecnie, nie to abym chciał porównywać zaangażowanie zapaleńców nauczycieli do nauczycieli „obiboków” z tego przedmiotu (wiem, wiem – to akurat było – jest … i niestety będzie).
Pytanie i temat do dyskusji brzmi: Czy osoby przygotowujące tematy do tego egzaminu w tym roku (obydwa zakresy) zrobiły to z premedytacją, aby poziom ocen sięgnął niebios (tym samym wydaje mi się traktując uczniów jak … no może napiszę tak „nie przeceniając ich”), czy też poziom edukacji stoi na tak niskim poziomie, że poziom tegorocznego stopnia „trudności” (bez „…” – tego się nie da napisać) matury był taki a nie inny ?
A może po prostu zadziałało „losowanie” tematów do matury przez przygotowujących pytania (czytaj: regulujących poziom) ? A może wszystko razem ? Lub macie jakieś swoje spostrzeżenia ?
Wyprowadźcie mnie z błędu o Czcigodni, wskażcie swoje przemyślenia – lub po prostu podyskutujmy